Czy warto zostać vatowcem?

Własna działalność gospodarcza, to w polskich warunkach kiepski pomysł na życie. Przynajmniej teoretycznie. Dlaczego?

  • Jesteś prywaciarzem – wiadomo, że krąg dobrze życzących Ci ludzi istotnie się zawęził
  • Kończysz z wygodnym podejściem w stylu: „pensja się należy, urlop się należy, papier toaletowy się należy”
  • Z każdej strony dybią na Ciebie instytucje państwowe, których głównym zadaniem jest sięgnięcie do Twojej kieszeni

Wielu przedsiębiorców bierze jeszcze na siebie dodatkowy kłopot. I wędruje do urzędu skarbowego, aby zarejestrować się jako mityczni „vatowcy”. Zrobiłem tak samo. I nie żałuję.

Dowiedz się, czy warto zostać vatowcem.

Vatowiec jest bardziej konkurencyjny

Zacznę z wysokiego „C” i napiszę to wprost:

  • Jeśli nie jesteś vatowcem, masz małe szanse na rynku i lepiej doskonale zaplanuj opcje awaryjne.

W polskich realiach, przy tak skonstruowanym systemie podatkowym, niewielu kontrahentów będzie chciało współpracować z firmą, która nie może wystawić faktury. Rachunki są dobre przy małych zleceniach, ale dla większości Klientów nie mają praktycznie żadnej wartości.

[box type=”warning”]  Pamiętaj! O atrakcyjności Twojej oferty nie decyduje tylko jej treść i gwarancja jakości. Często najważniejsza jest cena, a brak możliwości wystawiania faktury sprawia, że automatycznie jesteś dużo droższy![/box]

Wystawiona przez Ciebie faktura jest dla Twojego Klienta kosztem, który w dużej części może odliczyć. A ponieważ każdego przedsiębiorcę najbardziej irytuje konieczność odprowadzania VAT-u (nazywanego pieniędzmi niczyimi), dobrze jest sobie ten podatek pomniejszyć. Taką możliwość daje wyłącznie faktura.

Nie zapominaj, że na byciu vatowcem korzysta również Twoja firma.

Jakie przywileje ma vatowiec?

Jako vatowiec podlegasz dokładnie takim samym prawom, jak Twoi Klienci. Ty również z przyjemnością przygarniesz wszelkie faktury, których przedmiot może stać się Twoim kosztem.

A później wszystko odliczasz – z akcentem na VAT.

Warto zostać vatowcem
fot. Randy Kun / sxc.hu

Możliwość odliczenia zapłaconego podatku VAT, jest niezwykle istotna. W ten sposób znacząco ograniczasz swoje wydatki. Podam Ci przykład:

[box type=”info”]Firma X rozlicza się z urzędem skarbowym na zasadach ogólnych (płaci 18% podatku dochodowego) i tzw. czynnym płatnikiem VAT. W lutym firma wystawiła 10 faktur, na łączną kwotę 20 000 złotych brutto. W przychodzie mieści się podatek VAT w wysokości 4600 złotych. Teoretycznie firma powinna ten podatek oddać. W praktyce może go istotnie pomniejszyć.

Wystarczy, że w lutym firma X poniosła koszty w wysokości np. 10 000 złotych brutto, gdzie podatek VAT wyniósł 2300 złotych. Jeśli urząd skarbowym zatwierdzi te wydatki na poczet rzeczywistych kosztów uzyskania przychodu, firma zapłaci jedynie 2300 złotych VAT-u. Zysk wynosi 50%[/box]

Z mojego doświadczenia wynika jednak, że takiego toku rozumowania trzeba się nauczyć. W pierwszych miesiącach prowadzenia własnej działalności możemy mieć bowiem dziwne wrażenie, że wszystko, co zarobimy, musimy natychmiast wydać, aby generować te sławne „koszty”. Szybko jednak dojdziesz do wprawy i znajdziesz złoty środek pomiędzy inwestowaniem w rozwój firmy, a wydawaniem na swoje potrzeby i przyjemności.

Vatowiec ma niższe ceny

To kontrowersyjne i nie do końca prawdziwe stwierdzenie, ale jednak ma swoje podstawy. Dla bardzo wielu Twoich Klientów warunkiem koniecznym do spełnienia, zanim rozpoczną z Tobą współpracę, będzie możliwość wystawienia przez Ciebie faktury. Dlaczego firmom tak na tym zależy? Cofnij się do poprzedniego akapitu.

To, co Ty odliczasz w ramach kosztów, odlicza również Twój kontrahent. Kolejny przykład:

[box type=”info”]Firma Z szuka wykonawcy strony internetowej. Swoje oferty złożyło dwóch zainteresowanych. Firma XY zaproponowała cenę 3000 złotych brutto z pełną fakturą VAT. Firma YZ za tę samą usługę zażyczyła sobie 2700 złotych, ale może wystawić jedynie rachunek.

Firma Z wybrała pierwszą ofertę. Dlaczego? Ponieważ realnie ta usługa przy wystawionej fakturze VAT będzie ją kosztować 2310. Zapłacony podatek VAT, pośrednio, będzie mogła odzyskać.[/box]

Jak zostać vatowcem?

Sprawa jest dość prosta, choć przygotujcie się na kolejne zderzenie z polską, absurdalną rzeczywistością.

Swoje zamaszyste kroki kierujesz do urzędu skarbowego, gdzie przy jednym z okienek (u mnie było oznaczone jako NIP, choć to pewnie nie jest reguła) otrzymasz druk VAT-R. Wypełniasz wszystkie rubryki (nie jest to szczególnie trudne, mi zajęło 15 minut) i składasz druk w tym samym okienku.

Ach, zapomniałbym – dostaniesz jeszcze jeden druk. W zasadzie druczek. Opłaty. Za przyjemność wstąpienia w poczet vatowców, zapłacisz naszemu państwu 170 złotych. Nie wiem, jak Ty na to zareagujesz, ale ja się autentycznie zagotowałem.

170 złotych zapłacisz za to, że miła pani przybije na Twoim druku VAT-R pieczątkę, a Ty po paru dniach dostaniesz pocztą decyzję o tym, że jesteś czynnym płatnikiem podatku VAT. Inspirujące.

A kiedy nie warto być vatowcem?

Tylko wtedy, gdy wszystko, co do tej pory przeczytałeś, jest dla Ciebie kompletną abstrakcją.

Bycie czynnym płatnikiem podatku VAT nie opłaca się przedsiębiorcom, którzy mają bardzo niskie przychody. W dodatku – nie generują prawie żadnych kosztów. W praktyce są to więc najczęściej firmy założone po to, aby dalej pracować dla swojego pracodawcy, ale w ramach własnej działalności gospodarczej. W podobnej sytuacji są też drobni usługodawcy.

W każdej innej sytuacji polecam, abyś przynajmniej przemyślał możliwość zostania vatowcem. Może kiedyś będę chciał coś u Ciebie kupić? Jeśli nie wystawisz faktury, jednego Klienta stracisz na pewno.

A Waszym zdaniem – warto w polskich warunkach być vatowcem? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach.

[author] [author_image timthumb=’on’]https://nawlasnyrachunek.pl/wp-content/uploads/2013/11/mwynarski.jpg[/author_image] [author_info]Autor jest zawodowym dziennikarzem, redaktorem i copywriterem. Żyje z pisania i mówienia, ale chętnie swoimi umiejętnościami dzieli się też pro bono. Prowadzi własną agencję tekstotwórczą, blog o budownictwie energooszczędnym, podróżuje i namiętnie uprawia ogród. Prywatnie ma żonę, córkę i fioła na ich punkcie. Udowadnia, że można to wszystko połączyć i jeszcze mieć czas na zwykłe nicnierobienie.[/author_info] [/author]


Opublikowano

w

,

przez

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *